piątek, 8 czerwca 2012

Rozdział 5

W salonie leżały porozrzucane łyżki, żelki i marchewki. Gapiłyśmy się na bałagan, kiedy do pomieszczenia wbiegł Zayn w piżamie goniony przez Harry'ego nadal w samych bokserkach. SERIO? Po sześciu godzinach jeszcze się nie przebrał? Zaraz po nich wszedł wesoło podskakujący Louis, oraz Niall, który bronił swoich żelek przed Liamem, za pomocą łyżki. Kiedy nas zobaczyli, zatrzymali się i przybrali szerokie uśmiechy.
-Wyjaśnicie nam co tu się dzieje?-spytała El.
Louis rozpromienił się i podbiegł do niej nadal chrupiąc marchew.
-Eleanor!-pisnął niczym mała dziewczynka.
-Lou-dziewczyna pogroziła mu palcem, ale po chwili wybuchła śmiechem.
-A wy się tłumaczcie.-nakazała Taylor.
Harry spojrzał na mnie i uśmiechnął się przepraszająco. Poczułam, że nie przeszkadza mi bałagan. Poczułam nagle, że mam niesamowicie miękkie nogi. Oparłam się o ścianę, by zdjąć buty i upewnić się, że mogę stać o własnych siłach. Dziwna reakcja. Kiedy wreszcie byłam pewna, że ustoję, odwzajemniłam uśmiech Loczka. To go wyraźnie uradowało, gdyż jego uśmiech i tak ogromnych rozmiarów, jeszcze się poszerzył. W końcu podszedł do mnie i wyściskał mnie mocno.
-No wiesz? Będę zazdrosny!-pisnął Lou.
Harry podszedł do niego i objął też jego.
-Moje małe Hazziątko!-pisnął Mr. Carrot-Tylko, że byłem zazdrosny o moją siostrzyczkę.-wyszczerzył się chłopak wyraźnie nabijając się z Loczka.
Tamten złapał się za serce i udając, że ma zawał jednocześnie strzelił focha. Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem, co sprowokowało zielonookiego do dalszego udawania.
-No wiesz co? To ja cię przygarniam na noc, ty się ze mnie śmiejesz?-spytał udając, że ociera łzę.
Podeszłam do niego i poklepałam go po głowie, jak małe dziecko. Louis tymczasem wyciągnął w moją stronę ręce. Objęłam go, a potem usadowiłam się obok Hazzy zatapiając się w konwersacji.
-Właśnie! Wczoraj pachniałaś jak jedno wielkie mango!-oznajmił Harry nagle jakby to sobie przypomniał.
Spojrzałam na niego nic nie rozumiejąc. Chłopcy wybuchli śmiechem.
-Mango to ulubiony owoc naszego dzieciaczka. Lepiej uważaj.-uśmiechnął się z pobłażaniem Liam, po czym wybuchnął śmiechem.
-To świętość. Jak paski Louisa, strach przed łyżkami Liama, lusterka Zayna, jedzenie Nialla no i ostatnie, loki Harry'ego.-dorzuciła Els.
-Tak. Hazza uświadomił nas o świętości swoich loków, kiedy jeszcze w domu X Factor wyprostowaliśmy mu je w czasie snu. Obudził się z płaczem. Harry robi się czujny, kiedy użyjesz przy nim słowa "prostownica"-oznajmił Zayn i obserwował reakcję Loczka.
Kiedy ten zdębiał, mulat wybuchł śmiechem.
-Louis nadal masz Rose?-spytał zielonooki.
Tym razem to Zayn wyglądał jakby poraził go prąd. Harry i Louis w tej samej chwili wybuchli śmiechem. Liam za to krzyknął z radością, bo wreszcie dobrał się do żelek Nialla i porwał parę sztuk przez co chwilę potem był ganiany po domu z łyżką uniesioną w górę. Cały dom był pełen wrzasków. My, by ich uniknąć ruszyłyśmy do kuchni. Ta jednak była cała w mące.
-KTO PRÓBOWAŁ GOTOWAĆ?-zawołała Eli starając się przekrzyczeć chłopaków.
Ci nagle zatrzymali się i ucichli. Chłopak z dołeczkami w policzkach wpadł do pomieszczenia i rozejrzał się po nim z przerażeniem.
-Moja biedna kuchnia...-zapłakał.
-Nie martw się Harry. Wysprząta się ją i będzie jak nowa.-oznajmił Niall.
Tamten po chwili milczenia złapał mnie za rękę i pociągnął na górę. Wpadliśmy do niego do pokoju, a on zamknął drzwi na klucz. Zdziwiło mnie to. Bardzo.
-Harry, co...?
-Teraz nikt nie przeszkodzi nam w rozmowie.-oznajmił chłopak i podszedł do materaca.
Po chwili namysłu usiadłam obok niego.
-Posłuchaj. To co wtedy chciałem ci powiedzieć... Chodziło o to, że...-zaczął chłopak, jednak ponownie rozdzwonił się telefon.
Tym razem jego. Odebrał zniecierpliwiony i omal nie warknął do słuchawki.
-Czego?
Ktoś mu odpowiedział.
-O, cześć Simon. Co? Ale o co...? Po chłopaków? Teraz?-jęknął.
Głos najwyraźniej go zganił, bo chłopak wyszedł i z telefonem zszedł na dół. Byłam zdezorientowana. Moje rozmyślania przerwał jednak dźwięk mojego telefonu. Odebrałam go.
-Halo?
-Hej Lynn. Tu James. Pamiętasz mnie jeszcze?-zażartował chłopak, ale w jego głosie czuło się napięcie.
-No jasne. Cześć Jamie jak się miewasz?-byłam zadowolona, że zadzwonił.
-Tak tylko chciałem usłyszeć twój głos. Chciałem ci coś wysłać, ale nie znam twojego adresu w Londynie. Mogłabyś...?-speszył się.
-Oczywiście. No to notuj.-oznajmiłam po czym podałam mu dokładny adres z kodem pocztowym i innymi duperelami.
-Dobra to do usłyszenia, co?-spytał.
-No jasne. Cześć-instynktownie pomachałam ręką na pożegnanie.
Rozłączyłam się i uśmiechnęłam się lekko. Potem zerknęłam na zegarek. Powoli dochodziła 16.00. Znak, że musimy się zbierać. Zeszłam na dół i przekazałam informację dziewczynom po czym pożegnałam się z 1D. Wyszłyśmy i ruszyłyśmy spacerkiem w stronę naszego domu. W siatkach niosłyśmy nasze ciuchy z wczoraj. Musiało to dziwnie wyglądać, ale cóż. Weszłyśmy do domu i padłyśmy na kanapy. Włączyłyśmy telewizor. Trafiłyśmy akurat na sam początek filmu "Grease". Obejrzałyśmy go z przyjemnością. Kiedy się skończył usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Zwlokłam się z kanapy i powlokłam w stronę drzwi. Nawet nie wyglądając przez wizjer otworzyłam je. Osoba, która za nimi stała, była mi, aż nadto znajoma.
-JAMES!-pisnęłam i mocno go przytuliłam.
Usłyszałam ciche chrząknięcie. Obok Jamesa stali również Kendall, Logan i Carlos.
-Hej!-pisnęłam i jakimś cudem objęłam ich trzech naraz.-Właźcie.-dodałam.
Chłopcy weszli, a dziewczyny widząc ich, natychmiast ich mocno wyściskały.
-Hej chłopaki!-przywitały się.
Chłopcy uśmiechnęli się szeroko.
-To...?-spytała Vix.
Logan zerknął na nią zdziwiony.
-Ile zostajecie w Londynie?-spytałam jakby było oczywiste co chodziło Victorii po głowie.
-Trzy dni-Carlos posmutniał.
Wszyscy wlepiliśmy wzrok w podłogę.

Gadaliśmy jeszcze ze dwie godzinki, a potem chłopcy wrócili do hotelu. My natomiast zjadłyśmy szybką kolację i poszłyśmy spać.

Obudziłam się, jak oznajmił mój telefon, o siódmej rano. Zwlokłam się z łóżka i zeszłam na dół. Kiedy zjadłam już owsiankę, którą sobie przyrządziłam, usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Zaskoczona otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nich Maslowa.
-James?-zdziwiłam się.
-Hej. Jestem tu, bo muszę... muszę ci coś powiedzieć...-jąkał się.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Wejdź-zaprosiłam go gestem do środka.
-Nie... Nie zajmę ci długo. Posłuchaj... ja.... ja myślę... myślę, że ja...-jąkał się coraz bardziej.
To mnie zdziwiło, bo przez cały czas który spędziliśmy razem, nigdy się nie jąkał.
-No wyrzuć to z siebie.-nieco mnie to irytowało.
-Bo ja, że ja się w tobie zakochałem, myślę.-wyrzucił z siebie nieskładnie.
No to mnie zaskoczył. Dosłownie zamarłam. Widząc moją reakcję, chłopak się speszył.
-To ja już pójdę-oznajmił i szybkim marszem się oddalił.
Ja nadal stałam tam. Zdębiała.

Do dziesiątej dziewczyny wstały. Chyba zauważyły, że jestem jakoś nie w sosie, ale tego nie wspominały. Kiedy one jadły, ja ruszyłam do łazienki. Wzięłam prysznic, zaplotłam włosy w koka i ubrałam się w to. Na zewnątrz świeciło piękne słońce co było rzadkością. Temperatura wyjątkowo dotarła aż do 25 stopni celsjusza. To był prawdziwy szok. Potem dziewczyny ubrały się w ekspresowym tempie. Natychmiast pognałyśmy do domu chłopaków. Ja nie miałam ochoty widzieć się teraz z Jamesem, więc poszłyśmy do przyjaciół. Kiedy tam weszłyśmy oni i Els siedzieli już ubrani.
-Hej!-zawołał Harry kiedy nas ujrzał.
Pomachałam mu ręką i zajęłam miejsce obok niego.
-Dzisiaj chyba możemy spokojnie poga...-zaczął, ale przerwał mu odgłos jego komórki.
Chłopak zacisnął mocno zęby i odebrał aparat.
-Tak?-spytał siląc się na spokój.
Za słuchawką ktoś musiał coś mówić, bo wyraz twarzy chłopaka zmienił się ze złości na zdziwienie.
-Nie Simon, nie czytałem dzisiejszego OK! Jeśli to wszystko, to...-zaczął, ale głos mu przerwał.
Słuchał go cierpliwie, a potem tylko mruknął jakieś pożegnanie.
-Dobra zbierajcie się. Idziemy po OK!-oznajmił odsuwając loki zasłaniające mu oczy.
Zebraliśmy się i grupowo ruszyliśmy do najbliższego kiosku. Z kupionym magazynem wróciliśmy do ich willi. Na okładce było ich zdjęcie nie opatrzone żadnym nagłówkiem co zapewne miało zachęcić czytelnika do dowiedzenia się o co chodzi. Chłopak otworzył magazyn na stronie z artykułem o nich i z coraz większymi oczami przeglądał go. W końcu rzucił otwarty magazyn na stół. Jak się okazało artykuł tylko po części dotyczył ich, bo to my byłyśmy na zdjęciu. My i Eleanor na wczorajszych zakupach. Spojrzałam na nagłówek z niedowierzaniem.
-
Nowe miłości chłopców z 1D?

Wczoraj około godzin południowych dziewczynę Louisa Tomlinsona (20 l.),
 Eleanor Calder (19 l.) na zakupach z czterema dziewczętami.
 Jak donoszą nasze źródła w San Francisco,
 dziewczyny zdążyły zaprzyjaźnić się z Big Time Rush.
 Nastolatki i Eleanor zdawały się być najlepszymi przyjaciółkami, 
albo chociaż zdawało się, że spędzają razem wiele czasu.
Kiedy dziewczyny usiadły w MilkshakeCity, ulubionym barze idoli,
zamówiły ich ulubione shaki, zaczęły o nich mówić.
Dodatkowo wczoraj chłopcy osobiście wynieśli dziewczyny z koncertu.
Wsiedli razem z nimi do vana i pojechali razem do willi.
Dziewczyny wyszły z niej dopiero dziś rano w celu zrobienia zakupów.
Co to znaczy? Pogłoski, czy prawda? Siostry, przyjaciółki, czy dziewczyny?
Czego mają się spodziewać fanki?
Czy pozostali przystojniacy są już zajęci?

________________________
Image Detail
Znalazłam takie śliczne zdjęcie Lou kiedy był dzieckiem... XD Ale słodko... W każdym razie w ostatnim Twist przeczytałam coś co mnie rozbawiło do łez. Mianowicie iż Harry Styles jest urodzony w roku 1997! W dodatku, że jest Rybami (dla tych co nie wiedzą, jest z 1 lutego) a potem na dole dodali daty, że wodnik jest do 19.02, więc przepraszam jakim cudem ryby?? Poza tym chyba bym wiedziała, gdyby Styles był w moim wieku, co nie? Boże dawno się tak nie uśmiałam. Konkretnie od dzisiejszego południa... Dobra, żeby już się nie rozpisywać. Mam nadzieję, że się wam podoba notka. Oczywiście nadal zasada
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Poza tym pomyślałam, czy moglibyście polecić mojego bloga jakimś znajomym, czy cuś XD Jak nie to też spoko.
Ale żem się rozpisała XD
Pozdrawiam i do napisania

MiseryAnne

czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział 4

Przerwał mu dźwięk mojego telefonu. Odebrałam natychmiast.
-Halo?
-Lynn musisz natychmiast wrócić. Musimy się przygotować na koncert.-usłyszałam w słuchawce głos Ally.
-To on jest dzisiaj?-zdziwiłam się.
-No jasne. Bądź w domu jak najszybciej.-zawołała i się rozłączyła.
-Wybacz. Muszę iść.-rzekłam smutno.
Spuścił wzrok.
-No trudno. Zobaczymy się dziś jeszcze?-spytał.
-Mam nadzieję.-odparłam i cmoknęłam go w policzek.
-Pa chłopaki!-zawołałam i wybiegłam.
Popędziłam do domu z prędkością światła. Wpadłam tam do niego i zobaczyłam dziewczyny w piżamach.
-Dobrze. Zostało nam około ośmiu godzin do koncertu. Idziesz do łazienki pierwsza.
Skinęłam głową wzięłam długą kąpiel, a potem nasmarowałam się balsamem o zapachu mango. Takim samym szamponem umyłam włosy. W szlafroku wyszłam do dziewczyn. Vix nadal grzebała w moich ciuchach. W tym czasie Tay rzuciła się do moich włosów, a Ali do twarzy. Po niecałej godzince włosy miałam zaplecione w niedbałego warkocza, paznokcie miałam pomalowane na ciemno fioletowo, a oczy grubo podkreślone kredką, a rzęsy mocno pociągnięte czarnym tuszem. Na ustach miałam tylko bezbarwny błyszczyk o smaku mango. Victoria widząc mój makijaż, zanurkowała do mojej szafy z uśmiechem. Po chwili podała mi piękny strój. Ubrałam się szybko i użyłam jeszcze perfum o zapachu mojego ukochanego owocu. Dalej do łazienki poszła Victoria. Ja zastąpiłam ją przy ciuchach. Kiedy wyszła, pachniała brzoskwiniami. Po pół godzinki miała włosy zakręcone na lokówce, błękitne paznokcie, błękitny cień do powiek, oraz rzęsy lekko pociągnięte tuszem. Usta miała pokryte błyszczykiem brzoskwiniowym. Ja podałam jej ubrania. Założyła to. Potem wepchnęła do łazienki Ally. Zostały nam jeszcze cztery godziny, więc nie było presji. Victoria natomiast przeszła do makijażu. Wyszła pachnąc wiśniami. Dziewczyny natychmiast się do niej rzuciły.  Tay delikatnie rozczochrała jej włosy i przeczesała je parę razy palcami, by uzyskać efekt rozwiania przez wiatr. Vic zastanawiała się odrobinę dłużej. W końcu postawiła na czerwień. Jej usta pokryła czerwonym błyszczykiem wiśniowym, oczy pomalowała czerwonym cieniem do powiek, bordową kredką i czarnym tuszem. Paznokcie na czerwono. Z uśmiechem podałam jej pasujący komplet. Na końcu do łazienki weszła  okularnica. Dla niej od razu wiedziałam co wybrać. Wzięłam piękny zestaw, który był nieco ekstrawagancki, ale śliczny. Dziewczyna wyszła cała pachnąca truskawkami. Takim też błyszczykiem, Vicky pokryła jej usta. Ponadto użyła szarej kredki i kremowego cienia do powiek, którego prawie nie było widać. Rzęsy pokryła cienką warstwą czarnego tuszu. Paznokcie pomalowane miała na szaro. Alyson zaplotła cienkie pasmo jej włosów w warkoczyk i użyła go jako "opaski" odzielającej grzywkę od reszty włosów. Dziewczyna uprzednio zmieniła okulary na soczewki, więc nie było problemów. Kiedy każda z nas była gotowa, dochodziła 18.30. Koncert zaczynał się o 19.30. Taylor wykopała z mojej walizki bilety i wejściówki VIP-owskie. Przez jakieś pół godziny tylko skakałyśmy z radości. Byłyśmy ciekawe jak chłopcy zareagują na nasz widok. W końcu o 19.00 wyszłyśmy z domu. Uprzednio zadzwoniłyśmy po pana, który odbierał nas z lotniska. Jego numer był na kartce w lodówce z podpisem "szofer", więc chyba był naszym kierowcą. Wsiadłyśmy do samochodu z szerokimi uśmiechami na twarzach.
-Witam panienki ponownie. Gdzie zawieźć?-spytał.
-Na koncert One Direction-odparłyśmy zgodnie.
On tylko zasalutował z uśmiechem i ruszył. Był wyraźnie w lepszym nastroju niż w dniu, gdy tu przyjechałyśmy. Całą drogę z nami żartował, a mimo to bezpiecznie zawiózł nas na miejsce, na kwadrans przed rozpoczęciem.
-Dziękujemy panu bardzo.-rzekłam z szerokim uśmiechem.
-Nie ma sprawy dziewczęta. Jestem na wasze skinięcie-schylił głowę, udając ukłon.-Przyjechać po was, kiedy się skończy?
-Chyba poprosimy przyjaciół, ale w razie czego, mamy twój numer.-wyszczerzyła się Ally.
On też się uśmiechnął i odjechał machając ręką. My tylko podeszłyśmy do pana przy bramce, pokazałyśmy mu bilety i wejściówki. On skinął głową i przepuścił nas. Korytarz był kompletnie pusty. No tak. Strefa VIP.  Z korytarza odchodziły poszczególne drzwi. W końcu znalazłyśmy nasz sektor i nasze miejsca. Były dosłownie w pierwszym rzędzie. Na pięć minut przed rozpoczęciem koncertu usłyszałam mój telefon. To był SMS od mamy.
Bawcie się dobrze. Mama, Babcia, Tata, Juan
Uśmiechnęłam się i pokazałam telefon przyjaciółkom. One wyszczerzyły się. Po chwili usłyszałyśmy pierwsze dźwięki muzyki. Wyciszyłyśmy telefony i zwróciłyśmy wzrok ku scenie. Na ekranie pojawił się filmik. Chłopcy jechali gdzieś vanem. Kiedy któryś dołączał, ekran ujawniał informacje o nim. W końcu 1D wbiegło na scenę. Zaczęli śpiewać. Ja nie znałam tej piosenki, ale ja nie znałam żadnej ich piosenki. Więc tylko tańczyłam razem z dziewczynami. W połowie utworu chłopcy nas zauważyli. Byli wyraźnie zaskoczeni, ale pozytywnie.  W połowie całego koncertu pociągnęłam dziewczyny za ręce.
-Chodźcie za kulisy.
Skinęły głowami i poleciały za mną. Po chwili stałyśmy przed wielkim ochroniarzem. Pokazałyśmy mu wejściówki, a on nas wpuścił, niechętnie, ale wpuścił. Wpadłyśmy tam. Chłopcy akurat śpiewali na scenie. My patrzyłyśmy na nich z bananami na twarzach. Dopiero po dwóch piosenkach zorientowali się gdzie jesteśmy. W końcu koncert się skończył, a oni zmęczeni wpadli za kulisy. Musiałyśmy dwa razy pomagać ludziom w zmianach ich charakteryzacji. Koncert zrobiony trochę na podstawie pór roku. Harry uśmiechał się szeroko poprawiając swoją wielką muchę. To sprawiło, że wybuchłam śmiechem. Wyglądało to komicznie.
-Dziewczyny nie mówiłyście, że będziecie!-krzyknął Loczek.
-No a jak! To miała być niespodzianka-oznajmiłyśmy.
Po chwili pojawiła się również Eleanor. Uściskała nas.
-Hej chodźcie. Tylko się przebierzemy i was odwieziemy.-oznajmił Liam.
Chłopcy pokiwali energicznie głowami i pociągnęli nas do swojej garderoby. W pięć usiadłyśmy na kanapach i zaczęłyśmy gadać.
-Hej dziewczyny, a co powiedzie na małą rundkę po sklepach. Jutro?-zaproponowała El.
-Ty się jeszcze pytasz? No jasne!-zawołała Alyson.
Eli uśmiechnęła się szeroko.
-No ładnie. Widzę, że Eleanor już was naciągnęła na zakupy. Lepiej się dziś wyśpijcie-oznajmił Zayn wchodząc do pokoju już przebrany.
Chwilę po nim pojawił się Niall.
-Macie coś do jedzenia?-spytał z udręczoną miną.
Els zaśmiała się i podała mu paczkę żelków. Uśmiechnął się do niej z wdzięcznością. Po Niallu pojawił się Louis.
-Moja mała siostrzyczka przyjaźni się z moją dziewczyną!-pisnął niczym dziewczyna.
To sprawiło, że ja i szatynka wybuchłyśmy śmiechem. Potem przebrany wyszedł Liam. On po prostu padł na fotel.
-Nigdy więcej. To przebieranie się, mnie dobiło-oznajmił.
To sprawiło, że wszyscy wybuchli śmiechem.
-Hazza szybciej!!!-wydarł się Niall, po czym zawył głośniej-JEŚĆ!!!
Styles pojawił się w pomieszczeniu niewzruszony. Wcisnął się na kanapę obok mnie.
-Chłopcy. Samochód już jest.-oznajmił ochroniarz.
Oni skinęli głowami i podnieśli się. Nasza piątka tylko jęknęła. Chłopcy spojrzeli po sobie z chytrymi uśmieszkami. Po chwili byłam przewieszona przez ramię Harry'ego.
-HARRY!-wydarłam się.
-Tak?-spytał.
Nie widziałam jego twarzy, ale byłam niemal pewna, że się szczerzy. Do drugiej ręki chłopak wziął swoją torbę i ruszył przez korytarz jakby to nie było nic niezwykłego, a ja była lekka niczym piórko. Po chwili poczułam chłodny wiatr. Usłyszałam głosy zdziwionych ludzi. Zanim zdążyli zareagować, chłopcy wnieśli nas do autobusu. Dopiero tam Styles usiadł i posadził mnie obok siebie. Zobaczyłam, że Tay siedzi tuż obok Zayna, Ally obok Nialla, a Vix obok Liama. El oczywiście umościła się na kolanach Lou.
-No wiecie co? To było porwanie-oznajmiłam udając oburzenie.
Harry pokiwał głową z niewinną minką.
-Więc młody człowieku? Co masz na swoje usprawiedliwienie?-spytałam patrząc na niego srogo.
On tylko uśmiechnął się ciągle z tym niewinnym wyrazem twarzy. Zmiękłam.
-No już się nie gniewam-poddałam się i poczochrałam jego loki.
Chłopak uśmiechnął się szeroko.
Jakiś kwadrans później dojechaliśmy do ich domu.
-Ej, a nie mieliście nas odwieźć?-spytałam.
-Odwieźliśmy. Dziś nocujecie u nas.-oznajmił z zabójczą pewnością siebie mulat.
-No chyba, że wolicie iść na piechotę do siebie.-ogłosił Hazza.
Dziewczyny tylko mruknęły coś niezrozumiałego i wtoczyły się do jakimś cudem, otwartego domu chłopaków.
-Biorę to za zgodę-oznajmił Loczek.
Ruszyłam w stronę schodów. Weszłam po nich podtrzymując się ściany. Dalej nie wiedziałam gdzie iść. Zielonooki otworzył jedne z drzwi i wciągnął mnie do pokoju.
-Pożyczysz mi coś? Moje ciuchy są nieco... niewygodne.
Chłopak ruszył do szafy, a ja usiadłam na jego łóżku. Po paru minutach wyszłam z łazienki przebrana. Zanim się obejrzałam, spałam.

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się ze zdziwieniem. Chciałam usiąść, ale coś mi to skutecznie uniemożliwiało. Rozejrzałam się. Jak się okazało było to ramię Hazzy. Spróbowałam delikatnie je odsunąć, ale chłopak mruknął coś przez sen i objął mnie mocniej.
-Harry-szepnęłam lekko nim potrząsając.
Loczek ponownie coś mruknął i obrócił się na drugi bok co uwolniło mnie. Wstałam cicho i rozejrzałam się w poszukiwaniu moich ubrań. Jak na złość nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Chcąc nie chcąc ruszyłam na dół w ciuchach Hazzy. Tam stały już moje przyjaciółki. Gadały jak najęte. Jak zauważyłam, wszystkie były w koszulkach kolegów i nie trudno było się domyślić u kogo, która spała. Ali miała na sobie białą koszulkę z kogutem i napisem "Nando's", na koszulce Vix znak znak zakazu z łyżką, a poniżej napis "NO SPOONS". Na widok tego tshirtu omal nie wybuchłam śmiechem. Koszulka Tay była gładka, ale domyślałam się, że u Louisa spała El, gdyż miała koszulkę w paski, poza tym była jego dziewczyną. Wparowałam do kuchni z uśmiechem na twarzy.
-No hej! Jak się spało?-zawołała Taylor.
-Świetnie. Spałam jak suseł.-oznajmiłam zadowolona.
-A więc na zakupy!-oznajmiła Els.
Odchrząknęłyśmy jednocześnie.
-Wiesz, ty może masz tu swoje ubrania, ale my nie.-zaznaczyła Victoria.
-Oj tam, pożyczycie coś ode mnie. A łazienek w domu macie pod dostatkiem.-wzruszyła ramionami i popędziła na górę.
-IDŹCIE SIĘ MYĆ!!! DONIOSĘ CIUCHY DO POKOI!!!-wydarła się z góry.
Spojrzałyśmy na siebie niepewnie.
-Póki chłopcy nie zajmą łazienek!-krzyknęła jeszcze.
To rozwiało nasze wątpliwości. Przynajmniej częściowo. Pognałyśmy na górę i weszłyśmy po cichu do pokoi chłopaków. Styles nadal spał. Podeszłam i niepewnie pchnęłam drzwi od łazienki, które otworzyły się bezgłośnie. Odwróciłam się jeszcze raz, by spojrzeć na chłopaka i zamknęłam się w pomieszczeniu. Brałam prysznic, kiedy usłyszałam pukanie w drzwi.
-Lynn? Eleanor przyniosła ci ubrania-usłyszała głos chłopaka.
Nie odpowiedziałam. Było to trochę dziwne. Jakbym ja tu mieszkała, a on był gościem. Wyskoczyłam szybko spod prysznica i szybko owinęłam się jednym z ręczników. Wychyliłam głowę z łazienki i ujrzałam Harry'ego leżącego na łóżku.
-Emm... Harry mógłbyś mi je podać?-poprosiłam.
Uśmiechnął się i pokręcił głową. Wskazał na materac obok siebie. Faktycznie leżał tam stosik, równo poskładanych ubrań. Spojrzałam na odległość dzielącą mnie od miejsca w którym leżały ciuchy. Było to około pięciu metrów. Z niechęcią pchnęłam drzwi i  poszłam po ubrania z miną jakbym szła na skazanie. Chyba nie muszę dodawać, że zielonooki cały czas się na mnie gapił? To peszyło mnie jeszcze bardziej. Zgarnęłam zestaw i z powrotem pomknęłam do łazienki, gdzie się zamknęłam. Szybko się przebrałam i zaplotłam włosy w kłosa. Kiedy wyszłam z łazienki, Loczek nadal leżał w  pokoju. Leżał na materacu w samych bokserkach, a kiedy wyszłam, wstał i bez pośpiechu zaczął zbierać rzeczy, do mycia. Spuściłam głowę i poczułam, że robię się czerwona. Usłyszałam cichy śmiech chłopaka, a po chwili zamykane drzwi. Podniosłam wzrok dopiero, gdy usłyszałam szum wody. Zaczęłam chodzić po pokoju w poszukiwaniu moich ubrań, ale kiedy El i dziewczyny wpadły wołając mnie, zaprzestałam poszukiwań i ruszyłam z nimi. Wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy spacerkiem w kierunku centrum handlowego.

Po trzech godzinach łażenia, z torbami pełnymi ubrań, padłyśmy na kanapy w Milkshake City.
-Zaraz wrócę-oznajmiła Eleanor.
Nie minęło pięć minut, a już niosła w naszą stronę pięć shake'ów. Postawiła wybrane przed nami.
-Prosze. Mango, brzoskwinia, wiśnia, truskawka.-powiedziała kolejno stawiając napoje przede mną, Vix, Ally i Tay.
-Skąd...?-zaczęła okularnica.
-Wiedziałam, że to wasze ulubione?-spytała, a kiedy Taylor skinęła głową, dodała-Dedukcja
Uśmiechnęła się. My spojrzałyśmy na siebie zdziwione, ale zaczęłyśmy pić. Były pyszne.
-Czemu w San Francisco nie ma czegoś takiego?-jęknęła Victoria.
Eleanor zaśmiała się cicho. Po chwili ruszyłyśmy na dalszy podbój sklepów.

Kolejne trzy godziny później wracałyśmy do domu chłopców. Weszłyśmy do środka, a to co zastałyśmy w środku, zmroziło nam krew w żyłach...
______________________
No cóż... Miałam zamiar przetrzymać was dłużej w myśleniu jak przebiegnie rozmowa między Hazzą i Lynn, ale czy tego się spodziewaliście?
Lepiej nie odpowiadajcie XD
Pozdrawiam
MiseryAnne

niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 3

Dopiero teraz przyjaciółka zobaczyła jak wyglądam.
-Co się z tobą stało. Natychmiast pod prysznic, a ubrania do pralki.
Faktycznie. Spod lodów i kawy nie widać było pierwotnego koloru materiału. Natychmiast posłuchałam. Wrzuciłam ciuchy do pralki i umyłam się szybko. Przebrana w piżamę zeszłam na dół. Dziewczyny siedziały w salonie z uśmiechami od ucha do ucha. Rozsiadłam się na wolnym fotelu i zaraz potem na moim brzuchu wylądowała Nelly.
-Więc jak było z Harrym?-spytała Vix.
Na moich ustach natychmiast pojawił się uśmiech. Loczek nieźle mnie rozbawił. Miałam teraz świetny humor.
-Ten uśmiech mówi mi, że świetnie się bawiłaś.-rzekła okularnica.
-Chciałabym znowu się z nim spotkać-skinęłam głową.
Dziewczyny uśmiechnęły się do siebie znacząco. Sekundę później zadzwonił mój telefon. Wstałam zrzucając kotkę, która miauknęła z niezadowoleniem. Wzięłam komórkę i otworzyłam wiadomość tekstową.
Hej Mała! Jak tam Londyn? Nie zdążyliśmy się pożegnać. Szkoda. Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. James
Uśmiechnęłam się radośnie. Było mi miło, że nie zapomniał o mnie. Nie odzywał się od imprezy. Natychmiast zabrałam się za odpisywanie.
Hej! Mała? Bo się obrażę XD Londyn jest piękny. Oczywiście, że się zobaczymy. Na wrzesień wracam do Ameryki. Poza tym możecie tu przyjechać z chłopakami. Lynn
-Hej, zobacz kto cię obserwuje na tt.-uśmiechnęła się Ali.
Zajrzałam jej przez ramię. Oczywiście był to Harry.
-Aha.-stwierdziłam tylko i wróciłam na mój fotel.
Siedziałyśmy chwilę w ciszy. W końcu dziewczyny podniosły się i zaczęły szykować się do snu. To samo zrobiłam ja. Ruszyłam do pokoju, a tam wsunęłam się pod kołdrę. Na łóżko wskoczyła też Nelly. Ułożyła się na drugiej poduszce. Jej mruczenie ukołysało mnie do snu.

Obudziłam się bardzo wcześnie. Kiedy spojrzałam na zegarek okazało się, że dopiero dochodzi szósta rano. Podniosłam się lekko. Po cichu zeszłam na dół i ruszyłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę by zrobić sobie śniadanie. Czekało mnie jednak zaskoczenie. Lodówka była pusta. Westchnęłam ciężko. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w to. Pod płaszcz założyłam jeszcze dwie koszulki: czarną i fioletową bokserkę na cienkich ramiączkach. Wzięłam portfel i ruszyłam do sklepu za rogiem. Na zewnątrz mimo lata, było chłodno. Na moje szczęście sklep był niemal za rogiem. Weszłam do niego i szybko zaczęłam kupować potrzebne produkty. W alejce ze słodyczami wpadłam na kogoś. Cofnęłam się o krok i spojrzałam w twarz tego kogoś.
-Harry!-stwierdziłam zaskoczona.
-Lynn?-zdziwił się.
-Co tu robisz?-byłam równie zdziwiona jak on.
-Mój przyjaciel. Nic tylko je, więc nie mamy nic w lodówce.-uśmiechnął się.
-Tak. Znam ten ból. Okazało się, że nie mamy nic w lodówce i muszę się wybrać na zakupy.
-Hej, może chcesz poznać moich przyjaciół?-w jego oczach pojawił się błysk.
-Rozumiem, że nie mogę powiedzieć nie?-spytałam szczerząc się.
Pokręcił głową.
-Chętnie.-oznajmiłam.
Na jego twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech. Przebiegliśmy szybko przez cały sklep i kupiliśmy potrzebne każdemu z nas jedzenie. Potem ja odniosłam zakupy do siebie. W końcu ruszyliśmy ku ulicy przy której stał dom chłopaka. Wszedł do budynku ciągnąc mnie za rękę.
-Chłopaki, wróciłem!-krzyknął.
Nagle do przedpokoju wtoczyło się czterech chłopców. Wbiegli rzucając się na siebie. Dopiero, kiedy zobaczyli, że chłopak przyprowadził mnie, uspokoili się. Jeden z chłopaków pogryzał marchewkę. Ten zwyczaj wydał mi się dziwnie znajomy.
-Hej chłopaki to Lynn. Lynn poznaj Zayna, Liama, Louisa i Nialla, który wyżarł wszystko z lodówki.-oznajmił Styles.
Chłopcy bez chwili zastanowienia rzucili się na mnie i zaczęli mnie obejmować.
-Nasz mały Hazza znalazł sobie dziewczynę?-rozczulił się Zayn.
Pokręciliśmy głowami niemal równocześnie. To rozśmieszyło chłopaków jeszcze bardziej.
-Zapraszamy w nasze skromne progi.-powiedział Louis udając, że się kłania w uniżeniu.
Zaśmiałam się, a Loczek pociągnął mnie do salonu.
-Hazza, jeść!-krzyknęli chłopcy.
Spojrzałam na niego zdziwiona, a on tylko zaśmiał się i ruszył do pomieszczenia, które zapewne było kuchnią. Wstałam i ruszyłam za nim. To faktycznie była kuchnia.
-Zawsze im gotujesz?-spytałam.
Najwyraźniej mnie nie usłyszał. Odwrócił się w moją stronę i skinął głową.
-Skoro tak. To tym razem będziesz miał pomoc.-oznajmiłam podwijając rękawy.
-Daj spokój. Jesteś tu gościem.-rzekł speszony.
-Co mam robić szefie?-spytałam ignorując jego słowa.
Spuścił oczy.
-Dobra, skoro koniecznie chcesz pomóc, to możesz umyć i obrać marchewki dla Tommo.-powiedział cicho.
Zasalutowałam ze śmiechem i otworzyłam ich lodówkę w której jakimś cudem były już rozpakowane zakupy. Wyjęłam marchewki.
-Ile?-spytałam.
-10 sztuk-oznajmił nie odrywając wzroku od swoich dłoni.
Wyjęłam warzywa i zaczęłam je przygotowywać.
-Co teraz szefie?-spytałam kiedy marchwie były pokrojone.
-Włóż je do miksera i miksuj przez pięć minut.-oznajmił skupiony.
Odwróciłam się. Skupiał się na mieszaniu ciasta. Nie pytałam co robi. Włożyłam warzywa do blendera i ustawiłam czas. Po pięciu minutach, urządzenie się wyłączyło, a Harry podszedł do mnie. Był wyraźnie speszony.
-Coś się stało?
Styles nie odpowiedział.
-Ach rozumiem, wtargnęłam do twojego królestwa.-uśmiechnęłam się.-Mogę sobie iść-zadeklarowałam wstając.
Mogłam to zrobić, chociaż nie chciałam. W tym chłopaku z burzą loków na głowie, było coś takiego, co sprawiało, że czułam ciepło w całym ciele. Ruszyłam ku drzwiom, ale chłopak złapał mnie za rękę i ponownie przyciągnął mnie na miejsce.
-Nie zostań. Miło mi, że tu jesteś. Po prostu... Rzadko kiedy ktoś pomaga mi w kuchni. To naprawdę miłe...-rzekł spuszczając wzrok.
Uśmiechnęłam się i mocno ścisnęłam jego dłoń. On również się uśmiechnął. Po chwili jednak wstał i ruszył z powrotem do ciasta.
-HAZZA!-usłyszeliśmy krzyk.
Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni i pobiegliśmy do salonu. Oboje byliśmy trochę brudni od jedzenia. Tam widzieliśmy Louisa, który trzymał lusterko wysoko nad głową i Zayna, który spoglądał na zwierciadełko z przerażeniem.
-Chcesz stłuc Rose?-spytał zielonooki Louisa.
-Czemu tak myślisz?-spytał Tomlinson z niewinnym uśmiechem.
Nagle rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Harry popędził do kuchni do patelni, a Louis do przedpokoju, uprzednio rzucając lusterko w kierunku mulata, który zręcznie je złapał.
-ELEANOR!-krzyknął szatyn jak dziecko.
Po chwili wprowadził do salonu szatynkę. Dziewczyna zdziwiła się na mój widok.
-Hej! Jestem Eleanor-podbiegła do mnie z uśmiechem.
-Lynn.-odparłam z uśmiechem.
-I co?-spytała unosząc brwi.
Spojrzałam na nią zdziwiona.
-Z którym z tych dzieciaków się spotykasz?-wyjaśniła.
Zrobiłam wielkie oczy.
-Ach to... Z żadnym. Znaczy się Harry jest moim kolegą. Tak mi się wydaje.-oznajmiłam sama się we wszystkim gubiąc.
-Hej wszyscy, jedzenie jest na stole!-krzyknął loczek wchodząc do pokoju.
-O, Hej El.-przywitał się.
-Wiec Loczku, nowa miłość?-spytała dziewczyna.
-Co? Ja... Przecież...-zaczął.
-Spokojnie. Lynn już mi wszystko wyjaśniła.-zaśmiała się.
Chłopak wypuścił powietrze.
-Ale już nie spotykasz się z Emilią?-spytała.
Pokręcił przecząco głową.
-Wykorzystywała mnie dla sławy.-wzruszył ramionami.-Dobra mówiłeś coś o jedzeniu.
Zaśmialiśmy się i ruszyliśmy gromadą do kuchni. Mi przytrafiło się miejsce obok Harry'ego i na przeciwko Eleanor.
-MARCHEWKI!-wrzasnął Tomlinson i zabrał się za swój zmiksowany posiłek.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Po posiłku składającym się z naleśników, a dla Louisa z marchwi, ruszyliśmy z powrotem do salonu. Gdy tam siedzieliśmy, rozległ się dźwięk mojego telefonu. To była Tay. Odebrałam.
-Co jest Tay?-spytałam.
-Ty mi tu nie "Tayuj" Gdzie się podziewasz. Nie ma cię od kiedy się obudziłam. Nie zostawiłaś żadnej wiadomości ani niczego. Gdzie jesteś.-nie byłam pewna czy w ogóle brała wdechy.
-Tay, Tay, Tay!-zawołałam.-Oddychaj.-rzuciłam.
Niemal czułam, że się wścieka.
-Spokojnie nic mi nie jest. Zrobiłam zakupy i spotkałam Harry'ego no i teraz jestem... No u niego w domu.-zawahałam się.
-Aha spoko. Dzięki za zostawienie mi wiadomości.-była zła.
-Wybacz Tay. Już wracam. Za jakiś... Kwadrans będę.-oznajmiłam.
-Aha i w razie gdyby cię to interesowało to James dzwonił, bo do ciebie nie dało się dodzwonić.-mruknęła.
-James dzwonił?-spytałam.
-Tak więc chodź tu szybko. Najlepiej zadzwoń do niego natychmiast.-oznajmiła.
-Dobra już idę. Cześć-pożegnałam się.
Schowałam telefon do kieszeni.
-Kim jest James?-usłyszałam głos Harry'ego.
-Moim kumplem.-wzruszyłam ramionami.-Muszę już lecieć.-dorzuciłam.
Złapałam kurtkę.
-Odprowadzę cię-zaoferował Loczek.
-My też-zawołali pozostali.
Wzruszyłam ramionami.
Wszyscy ubrali się i ruszyliśmy ku mojej ulicy. Spacerkiem zajęło nam to około kwadransa.
-Dobra, to do zobaczenia?-spytałam.
-Nie zaprosisz nas?-spytał Liam patrząc na mnie jak zbity pies.
Przygryzłam wargę.
-Dobra wchodźcie-skinęłam głową otwierając drzwi.
-Lynn? Lyyynnn!!! POMÓŻ NAM!-usłyszałam krzyk dochodzący z kuchni.
Pobiegłam do pomieszczenia, a za mną One Direction i El. Przy blacie stały moje przyjaciółki i kłóciły się.
-Vas hapenin?-zawołał mulat.
Dziewczyny natychmiast przestały.
-Co jest?-spytałam zdziwiona.
-Któraś z nich porwała moją koszulkę.-zapłakała Vix.
Od razu się domyśliłam o którą koszulkę chodzi.
-Chodzi o tą starą w kratę?-spytałam.
-Tak!-zawołała Vicky.
To była jej ukochana koszula.
-Wiecie co... Ja chyba znam winowajczynię.-mruknęłam.
Przyjaciółki spojrzały na mnie zdziwione.
-NELLY!!!-zawołałam głośno.
-Mieszkacie tu w pięć?-zdziwiła się Eleanor.
Pokręciłam głową ze śmiechem. Wtedy usłyszeliśmy miauknięcie. Wszyscy spojrzeli w dół. Nell siedziała w drzwiach i patrzyła na mnie niewinnie wielkimi zielonymi oczami.
-Ale śliczna-zawołał Loczek.
Ukucnął i zaczął głaskać kotkę. Ta mruczała głośno.
-Harry-powiedziałam cicho.
Chłopak podniósł się zmieszany.
-Nelly, czy ty zniszczyłaś koszulę Victorii?-spytałam srogo.
Zwierzątko miauknęło płaczliwie.
-Dobrze już się nie gniewam. a Nel nie można być złym-westchnęła Vicky i podrapała ją za uchem.
Z kolei Harry ponownie zaczął się bawić ze zwierzakiem. Najwyraźniej moja kotka bardzo go polubiła. Jakieś dwie godziny później, chłopcy musieli się zbierać. Pożegnałyśmy się z nimi, a oni i El wyszli. Nelly miauknęła smutno i wybiegła przez otwarte jeszcze drzwi.
-Nel!-zawołałam i pobiegłam za nią.
Tuż za płotem kotka się zatrzymała. Stała obok Harry'ego i miauczała cicho. Ten głaskał ją. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Chyba musisz jej wytłumaczyć, że tu nie zostaję.-zaśmiał się.
Pokiwałam głową.
-Nelly, ten pan tu nie zostaje. Ale wiesz co? Jak wrócisz do domu, to obiecuję, że odwiedzi cię najszybciej jak to możliwe.-przekonywałam ją.
Ona miauknęła zadowolona i pobiegła z powrotem do budynku.
-To znaczy, że mogę tu wpadać?-spytał loczek zabawnie poruszając brwiami.
-Jeśli tylko chcesz-zaśmiałam się po czym przytuliłam go i pobiegłam do domu.
Zamknęłam drzwi i uśmiechnęłam się do siebie. Loczek sprawiał, że stawałam się szalona. Zanikał mój rozsądek. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek telefonu. Dzwoniła moja mama.
-Hej mamo!-uśmiechnęłam się odbierając.
-Hej córciu, jak tam Londyn?-spytała.
-Jest super. Poznałam pięciu kolegów i koleżankę.-oznajmiłam.
-Tak? To świetnie.-oznajmiła ucieszona moja mama.
-Mamo, mogę cię o coś spytać?-spytałam.
-Oczywiście. O co tylko chcesz.-czułam, że się uśmiecha.
-Znaliśmy kiedyś kogoś o nazwisku Tomlinson?
Musiałam się spytać. Wszystko co robił chłopak od marchwi, wydawało mi się dziwnie znajomy. Po drugiej stronie zapadła cisza.
-Córeczko. Tata prosił, żebym ci tego nie mówiła, ale tak. Tak. Kiedy byłaś malutka mieszkaliśmy w Doncaster. Tam poznałaś Louisa Tomlinsona. Byliście najlepszymi przyjaciółmi. Potem się wyprowadziliśmy i straciłaś z nim kontakt.-wyjaśniła mama.
-Wiedziałam. Dziękuję. Kocham cię mamo. Pozdrów wszystkich.-powiedziałam i się rozłączyłam.
Odłożyłam telefon i przetarłam zmęczone oczy. Wspięłam się na górę i w ubraniu rzuciłam na łóżko. Zasnęłam w chwili, gdy moja głowa opadła na poduszkę.

Ponownie obudziłam się wcześnie rano. Wzięłam prysznic i przebrałam się w to. Zrezygnowałam tylko z szelek, okularów i bransoletki. Ze względu na świecące słoneczko, odłożyłam też marynarkę. Potem zjadłam szybkie śniadanie i sprawdziłam wszystkie portale społecznościowe. Zeszło mi się do 10. Wtedy napisałam kartkę do dziewczyn i wyszłam z domu. Pobiegłam do chłopaków i zapukałam do drzwi. Otworzył mi zaspany Liam.
-Wy jeszcze śpicie?-weszłam do ich domu.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony i przetarł oczy.
-Co jest?-spytałam z szerokim uśmiechem.
-Wyglądasz jak Louis.-stwierdził patrząc na mnie zdziwiony.
Otworzyłam szeroko oczy. Do przedpokoju wbiegł wyżej wymieniony, a kiedy mnie zobaczył omal nie wybuchnął śmiechem.
-Wyglądamy tak samo-tarzał się po podłodze.
Faktycznie wyglądaliśmy niemal identycznie. Również wybuchłam śmiechem. On jednak po chwili się uspokoił.
-Wiesz Lynn... Nie wiem czy pamiętasz, ale kiedyś mieszkałaś w Anglii-nagle stał się poważny-I wtedy...
-Wtedy byliśmy przyjaciółmi?-spytałam nadal się szczerząc.
-PAMIĘTASZ MNIE!-krzyknął i ze śmiechem mnie objął.
-Tommo, nie dasz nawet spokojnie człowiekowi pospać?-usłyszałam zaspany głos Loczka.
Chłopak wszedł do przedpokoju. Był w samych bokserkach. Spuściłam wzrok i poczułam, że robię się równie czerwona jak moje spodnie.
-Chyba dalej śpię, bo widzę dwóch Louisów.-oznajmił chłopak.
-No wiesz co? Zaraz się obrażę.-rzekłam teatralnie.
-Lynn?-krzyknął.
Ja i Tomlinson wybuchliśmy śmiechem.
-Moja mała siostrzyczka mnie pamięta-zaśpiewał Lou.
-Wariat-popchnęłam go lekko.
-Czy tylko ja niczego nie rozumiem?-spytał Harry.
-Okazało się, że jako dzieciaki byli najlepszymi przyjaciółmi.-wyjaśnił Liam.
Zielonooki pokiwał głową ze zrozumieniem.
-Wiesz co Harry... Nie przeszkadzało by mi, gdybyś się ubrał.-oznajmiłam.
-Ach... No tak... Chłopaki są przyzwyczajeni.-oznajmił  i wszedł po schodach na górę.
-Zaraz wrócę oznajmił Tomlinson.
Liam jako jedyny obudzony i ubrany został ze mną na dole.
-Ale oni są nierozgarnięci-pokręcił głową.
-Tak, a ty jesteś ich mózgiem.-zaśmiałam się.
Szatyn wyszczerzył zęby. Porozmawialiśmy trochę. Nie było ich już dość długo.
-Czekaj pójdę sprawdzić co z nimi.-oznajmiłam i podniosłam się.
Wspięłam się po schodach i na chybił trafił weszłam do jednego z pokoi. Nie trafiłam źle. W pewnym sensie.  Przed szafą w pokoju stał Harry w samym ręczniku.
-Przepraszam, już się wycofuję.-przeprosiłam.
Zanim zniknęłam za drzwiami usłyszałam jego głos.
-Zaczekaj chwilę. Chcę z tobą pogadać. Tylko się ubiorę.-oznajmił.
Wbiegł do swojej łazienki, a kiedy wyszedł,  zaprosił mnie do środka gestem. Wyglądał nieźle. Miał czarne spodnie i białą koszulkę w serek.
-Lynn, chciałem...
____________________
Ta dam! Błagam nie znienawidzicie mnie za takie zakończenie... PLOSEM!!! XD Dobra nie bd się rozpisywać, bo nie za bardzo wiem co pisać, więc dam tylko zdjęcie kotka, który wygląda mniej więcej jak Nelly XD
Czarno biały kotek