czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział 4

Przerwał mu dźwięk mojego telefonu. Odebrałam natychmiast.
-Halo?
-Lynn musisz natychmiast wrócić. Musimy się przygotować na koncert.-usłyszałam w słuchawce głos Ally.
-To on jest dzisiaj?-zdziwiłam się.
-No jasne. Bądź w domu jak najszybciej.-zawołała i się rozłączyła.
-Wybacz. Muszę iść.-rzekłam smutno.
Spuścił wzrok.
-No trudno. Zobaczymy się dziś jeszcze?-spytał.
-Mam nadzieję.-odparłam i cmoknęłam go w policzek.
-Pa chłopaki!-zawołałam i wybiegłam.
Popędziłam do domu z prędkością światła. Wpadłam tam do niego i zobaczyłam dziewczyny w piżamach.
-Dobrze. Zostało nam około ośmiu godzin do koncertu. Idziesz do łazienki pierwsza.
Skinęłam głową wzięłam długą kąpiel, a potem nasmarowałam się balsamem o zapachu mango. Takim samym szamponem umyłam włosy. W szlafroku wyszłam do dziewczyn. Vix nadal grzebała w moich ciuchach. W tym czasie Tay rzuciła się do moich włosów, a Ali do twarzy. Po niecałej godzince włosy miałam zaplecione w niedbałego warkocza, paznokcie miałam pomalowane na ciemno fioletowo, a oczy grubo podkreślone kredką, a rzęsy mocno pociągnięte czarnym tuszem. Na ustach miałam tylko bezbarwny błyszczyk o smaku mango. Victoria widząc mój makijaż, zanurkowała do mojej szafy z uśmiechem. Po chwili podała mi piękny strój. Ubrałam się szybko i użyłam jeszcze perfum o zapachu mojego ukochanego owocu. Dalej do łazienki poszła Victoria. Ja zastąpiłam ją przy ciuchach. Kiedy wyszła, pachniała brzoskwiniami. Po pół godzinki miała włosy zakręcone na lokówce, błękitne paznokcie, błękitny cień do powiek, oraz rzęsy lekko pociągnięte tuszem. Usta miała pokryte błyszczykiem brzoskwiniowym. Ja podałam jej ubrania. Założyła to. Potem wepchnęła do łazienki Ally. Zostały nam jeszcze cztery godziny, więc nie było presji. Victoria natomiast przeszła do makijażu. Wyszła pachnąc wiśniami. Dziewczyny natychmiast się do niej rzuciły.  Tay delikatnie rozczochrała jej włosy i przeczesała je parę razy palcami, by uzyskać efekt rozwiania przez wiatr. Vic zastanawiała się odrobinę dłużej. W końcu postawiła na czerwień. Jej usta pokryła czerwonym błyszczykiem wiśniowym, oczy pomalowała czerwonym cieniem do powiek, bordową kredką i czarnym tuszem. Paznokcie na czerwono. Z uśmiechem podałam jej pasujący komplet. Na końcu do łazienki weszła  okularnica. Dla niej od razu wiedziałam co wybrać. Wzięłam piękny zestaw, który był nieco ekstrawagancki, ale śliczny. Dziewczyna wyszła cała pachnąca truskawkami. Takim też błyszczykiem, Vicky pokryła jej usta. Ponadto użyła szarej kredki i kremowego cienia do powiek, którego prawie nie było widać. Rzęsy pokryła cienką warstwą czarnego tuszu. Paznokcie pomalowane miała na szaro. Alyson zaplotła cienkie pasmo jej włosów w warkoczyk i użyła go jako "opaski" odzielającej grzywkę od reszty włosów. Dziewczyna uprzednio zmieniła okulary na soczewki, więc nie było problemów. Kiedy każda z nas była gotowa, dochodziła 18.30. Koncert zaczynał się o 19.30. Taylor wykopała z mojej walizki bilety i wejściówki VIP-owskie. Przez jakieś pół godziny tylko skakałyśmy z radości. Byłyśmy ciekawe jak chłopcy zareagują na nasz widok. W końcu o 19.00 wyszłyśmy z domu. Uprzednio zadzwoniłyśmy po pana, który odbierał nas z lotniska. Jego numer był na kartce w lodówce z podpisem "szofer", więc chyba był naszym kierowcą. Wsiadłyśmy do samochodu z szerokimi uśmiechami na twarzach.
-Witam panienki ponownie. Gdzie zawieźć?-spytał.
-Na koncert One Direction-odparłyśmy zgodnie.
On tylko zasalutował z uśmiechem i ruszył. Był wyraźnie w lepszym nastroju niż w dniu, gdy tu przyjechałyśmy. Całą drogę z nami żartował, a mimo to bezpiecznie zawiózł nas na miejsce, na kwadrans przed rozpoczęciem.
-Dziękujemy panu bardzo.-rzekłam z szerokim uśmiechem.
-Nie ma sprawy dziewczęta. Jestem na wasze skinięcie-schylił głowę, udając ukłon.-Przyjechać po was, kiedy się skończy?
-Chyba poprosimy przyjaciół, ale w razie czego, mamy twój numer.-wyszczerzyła się Ally.
On też się uśmiechnął i odjechał machając ręką. My tylko podeszłyśmy do pana przy bramce, pokazałyśmy mu bilety i wejściówki. On skinął głową i przepuścił nas. Korytarz był kompletnie pusty. No tak. Strefa VIP.  Z korytarza odchodziły poszczególne drzwi. W końcu znalazłyśmy nasz sektor i nasze miejsca. Były dosłownie w pierwszym rzędzie. Na pięć minut przed rozpoczęciem koncertu usłyszałam mój telefon. To był SMS od mamy.
Bawcie się dobrze. Mama, Babcia, Tata, Juan
Uśmiechnęłam się i pokazałam telefon przyjaciółkom. One wyszczerzyły się. Po chwili usłyszałyśmy pierwsze dźwięki muzyki. Wyciszyłyśmy telefony i zwróciłyśmy wzrok ku scenie. Na ekranie pojawił się filmik. Chłopcy jechali gdzieś vanem. Kiedy któryś dołączał, ekran ujawniał informacje o nim. W końcu 1D wbiegło na scenę. Zaczęli śpiewać. Ja nie znałam tej piosenki, ale ja nie znałam żadnej ich piosenki. Więc tylko tańczyłam razem z dziewczynami. W połowie utworu chłopcy nas zauważyli. Byli wyraźnie zaskoczeni, ale pozytywnie.  W połowie całego koncertu pociągnęłam dziewczyny za ręce.
-Chodźcie za kulisy.
Skinęły głowami i poleciały za mną. Po chwili stałyśmy przed wielkim ochroniarzem. Pokazałyśmy mu wejściówki, a on nas wpuścił, niechętnie, ale wpuścił. Wpadłyśmy tam. Chłopcy akurat śpiewali na scenie. My patrzyłyśmy na nich z bananami na twarzach. Dopiero po dwóch piosenkach zorientowali się gdzie jesteśmy. W końcu koncert się skończył, a oni zmęczeni wpadli za kulisy. Musiałyśmy dwa razy pomagać ludziom w zmianach ich charakteryzacji. Koncert zrobiony trochę na podstawie pór roku. Harry uśmiechał się szeroko poprawiając swoją wielką muchę. To sprawiło, że wybuchłam śmiechem. Wyglądało to komicznie.
-Dziewczyny nie mówiłyście, że będziecie!-krzyknął Loczek.
-No a jak! To miała być niespodzianka-oznajmiłyśmy.
Po chwili pojawiła się również Eleanor. Uściskała nas.
-Hej chodźcie. Tylko się przebierzemy i was odwieziemy.-oznajmił Liam.
Chłopcy pokiwali energicznie głowami i pociągnęli nas do swojej garderoby. W pięć usiadłyśmy na kanapach i zaczęłyśmy gadać.
-Hej dziewczyny, a co powiedzie na małą rundkę po sklepach. Jutro?-zaproponowała El.
-Ty się jeszcze pytasz? No jasne!-zawołała Alyson.
Eli uśmiechnęła się szeroko.
-No ładnie. Widzę, że Eleanor już was naciągnęła na zakupy. Lepiej się dziś wyśpijcie-oznajmił Zayn wchodząc do pokoju już przebrany.
Chwilę po nim pojawił się Niall.
-Macie coś do jedzenia?-spytał z udręczoną miną.
Els zaśmiała się i podała mu paczkę żelków. Uśmiechnął się do niej z wdzięcznością. Po Niallu pojawił się Louis.
-Moja mała siostrzyczka przyjaźni się z moją dziewczyną!-pisnął niczym dziewczyna.
To sprawiło, że ja i szatynka wybuchłyśmy śmiechem. Potem przebrany wyszedł Liam. On po prostu padł na fotel.
-Nigdy więcej. To przebieranie się, mnie dobiło-oznajmił.
To sprawiło, że wszyscy wybuchli śmiechem.
-Hazza szybciej!!!-wydarł się Niall, po czym zawył głośniej-JEŚĆ!!!
Styles pojawił się w pomieszczeniu niewzruszony. Wcisnął się na kanapę obok mnie.
-Chłopcy. Samochód już jest.-oznajmił ochroniarz.
Oni skinęli głowami i podnieśli się. Nasza piątka tylko jęknęła. Chłopcy spojrzeli po sobie z chytrymi uśmieszkami. Po chwili byłam przewieszona przez ramię Harry'ego.
-HARRY!-wydarłam się.
-Tak?-spytał.
Nie widziałam jego twarzy, ale byłam niemal pewna, że się szczerzy. Do drugiej ręki chłopak wziął swoją torbę i ruszył przez korytarz jakby to nie było nic niezwykłego, a ja była lekka niczym piórko. Po chwili poczułam chłodny wiatr. Usłyszałam głosy zdziwionych ludzi. Zanim zdążyli zareagować, chłopcy wnieśli nas do autobusu. Dopiero tam Styles usiadł i posadził mnie obok siebie. Zobaczyłam, że Tay siedzi tuż obok Zayna, Ally obok Nialla, a Vix obok Liama. El oczywiście umościła się na kolanach Lou.
-No wiecie co? To było porwanie-oznajmiłam udając oburzenie.
Harry pokiwał głową z niewinną minką.
-Więc młody człowieku? Co masz na swoje usprawiedliwienie?-spytałam patrząc na niego srogo.
On tylko uśmiechnął się ciągle z tym niewinnym wyrazem twarzy. Zmiękłam.
-No już się nie gniewam-poddałam się i poczochrałam jego loki.
Chłopak uśmiechnął się szeroko.
Jakiś kwadrans później dojechaliśmy do ich domu.
-Ej, a nie mieliście nas odwieźć?-spytałam.
-Odwieźliśmy. Dziś nocujecie u nas.-oznajmił z zabójczą pewnością siebie mulat.
-No chyba, że wolicie iść na piechotę do siebie.-ogłosił Hazza.
Dziewczyny tylko mruknęły coś niezrozumiałego i wtoczyły się do jakimś cudem, otwartego domu chłopaków.
-Biorę to za zgodę-oznajmił Loczek.
Ruszyłam w stronę schodów. Weszłam po nich podtrzymując się ściany. Dalej nie wiedziałam gdzie iść. Zielonooki otworzył jedne z drzwi i wciągnął mnie do pokoju.
-Pożyczysz mi coś? Moje ciuchy są nieco... niewygodne.
Chłopak ruszył do szafy, a ja usiadłam na jego łóżku. Po paru minutach wyszłam z łazienki przebrana. Zanim się obejrzałam, spałam.

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się ze zdziwieniem. Chciałam usiąść, ale coś mi to skutecznie uniemożliwiało. Rozejrzałam się. Jak się okazało było to ramię Hazzy. Spróbowałam delikatnie je odsunąć, ale chłopak mruknął coś przez sen i objął mnie mocniej.
-Harry-szepnęłam lekko nim potrząsając.
Loczek ponownie coś mruknął i obrócił się na drugi bok co uwolniło mnie. Wstałam cicho i rozejrzałam się w poszukiwaniu moich ubrań. Jak na złość nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Chcąc nie chcąc ruszyłam na dół w ciuchach Hazzy. Tam stały już moje przyjaciółki. Gadały jak najęte. Jak zauważyłam, wszystkie były w koszulkach kolegów i nie trudno było się domyślić u kogo, która spała. Ali miała na sobie białą koszulkę z kogutem i napisem "Nando's", na koszulce Vix znak znak zakazu z łyżką, a poniżej napis "NO SPOONS". Na widok tego tshirtu omal nie wybuchłam śmiechem. Koszulka Tay była gładka, ale domyślałam się, że u Louisa spała El, gdyż miała koszulkę w paski, poza tym była jego dziewczyną. Wparowałam do kuchni z uśmiechem na twarzy.
-No hej! Jak się spało?-zawołała Taylor.
-Świetnie. Spałam jak suseł.-oznajmiłam zadowolona.
-A więc na zakupy!-oznajmiła Els.
Odchrząknęłyśmy jednocześnie.
-Wiesz, ty może masz tu swoje ubrania, ale my nie.-zaznaczyła Victoria.
-Oj tam, pożyczycie coś ode mnie. A łazienek w domu macie pod dostatkiem.-wzruszyła ramionami i popędziła na górę.
-IDŹCIE SIĘ MYĆ!!! DONIOSĘ CIUCHY DO POKOI!!!-wydarła się z góry.
Spojrzałyśmy na siebie niepewnie.
-Póki chłopcy nie zajmą łazienek!-krzyknęła jeszcze.
To rozwiało nasze wątpliwości. Przynajmniej częściowo. Pognałyśmy na górę i weszłyśmy po cichu do pokoi chłopaków. Styles nadal spał. Podeszłam i niepewnie pchnęłam drzwi od łazienki, które otworzyły się bezgłośnie. Odwróciłam się jeszcze raz, by spojrzeć na chłopaka i zamknęłam się w pomieszczeniu. Brałam prysznic, kiedy usłyszałam pukanie w drzwi.
-Lynn? Eleanor przyniosła ci ubrania-usłyszała głos chłopaka.
Nie odpowiedziałam. Było to trochę dziwne. Jakbym ja tu mieszkała, a on był gościem. Wyskoczyłam szybko spod prysznica i szybko owinęłam się jednym z ręczników. Wychyliłam głowę z łazienki i ujrzałam Harry'ego leżącego na łóżku.
-Emm... Harry mógłbyś mi je podać?-poprosiłam.
Uśmiechnął się i pokręcił głową. Wskazał na materac obok siebie. Faktycznie leżał tam stosik, równo poskładanych ubrań. Spojrzałam na odległość dzielącą mnie od miejsca w którym leżały ciuchy. Było to około pięciu metrów. Z niechęcią pchnęłam drzwi i  poszłam po ubrania z miną jakbym szła na skazanie. Chyba nie muszę dodawać, że zielonooki cały czas się na mnie gapił? To peszyło mnie jeszcze bardziej. Zgarnęłam zestaw i z powrotem pomknęłam do łazienki, gdzie się zamknęłam. Szybko się przebrałam i zaplotłam włosy w kłosa. Kiedy wyszłam z łazienki, Loczek nadal leżał w  pokoju. Leżał na materacu w samych bokserkach, a kiedy wyszłam, wstał i bez pośpiechu zaczął zbierać rzeczy, do mycia. Spuściłam głowę i poczułam, że robię się czerwona. Usłyszałam cichy śmiech chłopaka, a po chwili zamykane drzwi. Podniosłam wzrok dopiero, gdy usłyszałam szum wody. Zaczęłam chodzić po pokoju w poszukiwaniu moich ubrań, ale kiedy El i dziewczyny wpadły wołając mnie, zaprzestałam poszukiwań i ruszyłam z nimi. Wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy spacerkiem w kierunku centrum handlowego.

Po trzech godzinach łażenia, z torbami pełnymi ubrań, padłyśmy na kanapy w Milkshake City.
-Zaraz wrócę-oznajmiła Eleanor.
Nie minęło pięć minut, a już niosła w naszą stronę pięć shake'ów. Postawiła wybrane przed nami.
-Prosze. Mango, brzoskwinia, wiśnia, truskawka.-powiedziała kolejno stawiając napoje przede mną, Vix, Ally i Tay.
-Skąd...?-zaczęła okularnica.
-Wiedziałam, że to wasze ulubione?-spytała, a kiedy Taylor skinęła głową, dodała-Dedukcja
Uśmiechnęła się. My spojrzałyśmy na siebie zdziwione, ale zaczęłyśmy pić. Były pyszne.
-Czemu w San Francisco nie ma czegoś takiego?-jęknęła Victoria.
Eleanor zaśmiała się cicho. Po chwili ruszyłyśmy na dalszy podbój sklepów.

Kolejne trzy godziny później wracałyśmy do domu chłopców. Weszłyśmy do środka, a to co zastałyśmy w środku, zmroziło nam krew w żyłach...
______________________
No cóż... Miałam zamiar przetrzymać was dłużej w myśleniu jak przebiegnie rozmowa między Hazzą i Lynn, ale czy tego się spodziewaliście?
Lepiej nie odpowiadajcie XD
Pozdrawiam
MiseryAnne

1 komentarz:

  1. przerwaać w takim momencie? NA STOOS! :d ale nie no pisz szybko następny bo umrę :D
    zapraszam do mnie:
    www.fucksmiile.blogspot.com
    www.baby-i-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń